niedziela, 29 sierpnia 2010

Wyprawa do ojczyzny Haggisa

"Słuchajcie gdy stres oraz seks
Miłości wieści koniec bliski
Ballady co tak szkocka jest
Jak eksportowa polska whisky
W czym cała rzecz
Opowiem lecz
Zacznę sięgając hen wstecz
Przez wzgląd na stan
I skromność dam
Nie wszystko co wiem
Powiem wam"


Posługując się fragmentem wiersza Jonasz Kofty "Ballada szkocko-mazowiecka" zapraszam was na opowieść o podróży grupy turystów z Mazowsza do górzystej krainy pełnej owiec, facetów w spódnicach i destylarni whisky.


Naszym pierwszym przystankiem był Edynburg - miasto, które zachwyciło nas harmonią połączenia architektury dawnej ze wpółczesną. W szarej zabytkowej kamienicy powitała nas uprzejma Włoszka i zaprowadziła do ogromnego i gustownie urządzonego pokoju. Mile zaskoczeni warunkami, urządziliśmy sobie ucztę z zupek chińskich i spamu. Chcieliśmy uczcić przybycie do Szkocji szklaneczką napoju wyskokowego, ale po godzinie 22 nie wolno tam sprzedawać alkoholu.

Kolejny dzień przywitaliśmy w pubie The Conan Doyle klasycznym szkockim śniadaniem i szklaneczką whisky. Nazwa pubu nie jest przypadkowa, ponieważ znajduje się on niedaleko miejsca urodzenia pisarza Artura Conan Doyle'a. Jedzenie było bardzo smaczne, więc wróciliśmy tam również wieczonerm na haggisa, steki i ale.


Po pożywnym śniadaniu ruszyliśmy w kierunku zakomkowego wzgórza. Zamek w Edynburgu to potężna forteca wzniesiona na wzgórzu wulkanicznym. Im wyżej się wspinamy, tym bardziej cofamy się w czasie - od nowoczesnego działa, przez proporzec Napoleona, po średniowieczne miecze w zbrojowni. Najstarszą zachowaną budowlą zamkową jest kaplica Św. Małgorzaty z XII wieku. Szkoci nie byliby sobą, gdyby wykorzystywali tą budowlę jedynie w celach turystycznych. W kaplicy odbywają się również msze święte i śluby, a organizacja ceremonii w tym miejscu to "very cost-effective solution" jako doskonała wymówka na organizację małej imprezy, ponieważ mieści się tam zaledwie 25 osób.


Na zamku nie zabrakło również rycerzy, klejnotów koronnych i mrocznych lochów, w których mieściły się więzienia. Komnaty te były słabo oświetlone, na stołach leżały resztki nadgryzionego chleba i karty do gry lub kości, a z hamaków i prycz dobiegało hrapanie więźniów.



Schodząc z zamku przeszliśmy całą Royal Mile i wspięliśmy się na wzgórza w Holyrood Park, by stamtąd podziwiać panoramę miasta i zatoki Forth. Ta wycieczka stanowiła mały przedsmak wyprawy w szkockie Highlands, która planowaliśmy na kolejny dzień.


Pomimo deszczowej pogody zdecydowaliśmy się wybrać do Aviemore, skąd wyruszyliśmy na podbój gór Caingorms. Chmury przykrywały szczyty, dlatego na dole nie mogliśmy przewidzieć, że wspinaczka okaże się taka trudna. To był maj, ale zbocza gór były pokryte śniegiem i wiał zimny wiatr.



Zmarźnięci, przemoknięci i zmęczeni z ogromą przyjemnością wypiliśmy gorącą czekoladę w schronisku, a potem podziwialiśmy piękno górskiej panoramy. Z góry zwiózł nas fenicular dumnie zwany "Cairngorm Mountain Railway - the highest railway in the United Kingdom".



W ciągu dwóch dni spędzonych w Szkocji udało nam się zrobić krótki rekonesans, w wyniku którego stwierdziliśmy, że chcemy tam wrócić na dłużej.



3 komentarze:

Anonimowy pisze...

http://www.youtube.com/watch?v=4uvPGCOPwLo&feature=related

Anonimowy pisze...

Nawet bardzo chcemy, no przynajmniej jedna mała istotka chce i marzy jej się śniadanko w The Conan Doyle :) a później pociągiem na wyspę Skey. góry, wrzosowiska, skaliste wybrzeże, szum fal uderzających w klify i wiatr.......

Klara pisze...

No to zbieramy teraz kasę, drużynę na wypad i lecimy!
Ktoś jeszcze chętny?