sobota, 14 sierpnia 2010

Pesymizm

- „Jeśli coś może się nie udać, nie uda się na pewno”,

- „Jestem beznadziejny/na”,

- „Nie dam rady”,

- „Nie warto próbować...” itp. itd...

Na dźwięk tych słów dostaję uczulenia. Nie rozumiem tego dlaczego i po co niektórzy nastawiają się tak negatywnie do życia. Zapytani o to twierdzą, że wolą się nastawić negatywnie po to, żeby później się nie rozczarować – ale przecież w rzeczywistości to się nie sprawdza.

Pesymista przeżywa porażkę jeszcze zanim ona nastąpi. Jeśli udało mu się zakończyć  sprawę pozytywnie cieszy się przez chwilę, natomiast jeśli mu się nie powiodło przeżywa wszystko jeszcze bardziej. Jedynym pocieszeniem jest wtedy durna satysfakcja, że można innym powiedzieć „a nie mówiłem...”. A potem? A potem woli już więcej nie próbować, bo przecież raz się nie udało, więc już nigdy się nie uda...

Czy naprawdę trzeba się martwić brudnym basenem, popsutą klimatyzacją, niesmacznym jedzeniem i karaluchami przed wyjazdem na upragnione wakacje? Może lepiej zaufać, że 5 gwiazdkowy hotel zapewni dobre warunki wypoczynku. Pozytywne nastawienie do życia pozwala na zupełnie inny odbiór sytuacji oraz dostrzeganie szans i pozytywnych stron różnych zdarzeń - czasem coś musi się nie udać, żebyśmy mogli zwrócić uwagę na coś innego. Jeden mały błąd, niedociągnięcie, wcale nie musi popsuć ogólnego wrażenia – karaluchy lubią miejsca ciepłe i wilgotne i tego się nie zmieni.

Z drugiej strony ślepa wiara w to, że „jestem the best i musi się udać” też jest dziwna i czasem nawet przerażająca, gdy gorycz porażki pociąga do drastycznych kroków. Ale wśród optymistów jest zdecydowane mniej samobójców i nieudaczników, niż wśród pesymistów.  Jak pisał Stefan Garczyński „Uśmiech i humor – to znak zwycięskiego górowania nad losem.”  Dlatego apeluję gorąco do wszystkich o więcej uśmiechu, optymizmu i zdroworozsądkowego dystansu do pewnych spraw!



3 komentarze:

scenki pisze...

Znałam cudowną uroczą staruszkę, która mimo swych 92 lat, choróbstw i wielu życiowych nieszczęść, aż promieniała radością życia i pogodą. Nie mogłam przepuścić takiej okazji, więc zapytałam, jak jej się udaje zachować taką pogodę. Pani opdpowiedziała, że wychodzi z założenia, że nie ma co się matwić na zapas. Jak przyjdzie nieszczęście - będzie się martwić wtedy, a nie już teraz. Bo gdyby zaczęła już teraz, a nieszczęście jednak nie przyszło, to jej się zmartwienie zmarnuje :)

Klara pisze...

Dzięki za ten komentarz - przywróciłaś mi wiarę w to, że tacy ludzie istnieją :)

Klara pisze...

Dzięki Paula, pozdrawiam serdecznie!