czwartek, 26 czerwca 2008

Znów wędrujemy...

Krzysztof Kamil Baczyński

Piosenka

Znów wędrujemy ciepłym krajem,
malachitową łąką morza.
Ptaki powrotne umierają
wśród pomarańczy na rozdrożach.

Na fioletowoszarych łąkach
niebo rozpina płynność arkad.
Pejzaż w powieki miękko wsiąka,
zakrzepła sól na nagich wargach.

A wieczorami w prądach zatok
noc liże morze słodką grzywą.
Jak miękkie gruszki brzmieje lato
wiatrem sparzone jak pokrzywą.

Przed fontannami perłowymi
noc winogrona gwiazd rozdaje.
Znów wędrujemy ciepłą ziemią,
znów wędrujemy ciepłym krajem.

1938

Dlaczego Baczyński tu i teraz? Po pierwsze, bo wybieram się w podróż, podczas której chcę wędrować ciepłym krajem i malachitową łaką morzą. A po drugie, to jest to mój ulubiony tekst Baczyńskiego. Znacie tę piosenkę w wykonaniu Grzegorza Turnaua? Jeśli nie, to zapraszam do obejrzenia:)


Więcej...

wtorek, 24 czerwca 2008

Z dedykacją dla wyjątkowej koleżanki

***
Jestem świątynią
pełną niespełnionych marzeń.

Skarbem, ze skrzyniami
pełnymi złotych talentów.

Ale brakuje mi miedziaków
na tragarza,
który pomógłby
je stamtąd wynieść...

15.09.2005


Więcej...

sobota, 21 czerwca 2008

Moje miasto

Nie jestem rodowitą warszawianką. Dopiero uczę się nią być. Pochodzę z niewielkiego miasteczka, położonego w sercu puszczy, 100 km na południe od stolicy. Zapytano mnie kiedyś „Co tam jest ciekawego?” i kompletnie nie potrafiłam odpowiedzieć. Spróbuję to zrobić teraz.

Dzieci wskazałyby na pewno „Ogródek jordanowski”, który został niedawno odnowiony, wzbogacony o nowe huśtawki, zjeżdżalnie, amfiteatr i skate park. Nie jest to jednak niepowtarzalny atrybut naszego miasta. Mnie, od najmłodszych lat, kojarzy się z nim budynek dworca PKP i PRL-owskie mozaiki z kolorowych płytek, umieszczone na budynkach w centrum. Pierwsza z nich, abstrakcyjna, jest dzisiaj nad „Biedronką”, a druga, przedstawiająca herb miejscowości (głowę daniela z porożem z dębowych liści), na ścianie byłego hotelu.


Poza tym, mam w mieście jeszcze jedno szczególne miejsce– oczywiście wyłączam z klasyfikacji mój dom rodzinny :) Znajduje się ono niedaleko sporego skrzyżowania, tuż przy starym kompleksie garaży. Codziennie setki osób przechodzi, bądź przejeżdża tamtędy, nie zwracając w ogóle uwagi na trzymetrowy metalowy krzyż. Nie mam pojęcia dlaczego tam stoi. Po prostu jest tam od zawsze. Ktoś czasem zapali pod nim świeczkę lub wciśnie w ziemię sztuczne kwiaty. Zawsze przechodząc obok niego musiałam się przeżegnać. Z czasem zaczęłam nawet prowadzić tam proste dysputy z Bogiem. Dziękowałam mu za to, że się obudziłam, prosiłam o pomoc na klasówce, w rozwiązaniu problemu itd. Zdumiewające było to, że ten metalowy podrdzewiały Jezus zawsze słuchał mnie cierpliwie i pomagał :) Oczywiście miał w tym też swój interes, bo przynosiłam mu za to świeczki – na wszystkich świętych i na koniec roku.

Ktoś posadził wokół niego „chłopy” – takie wysokie rośliny kwitnące na żółto. Wczoraj widziałam jak uginały się na wietrze...


Więcej...

niedziela, 15 czerwca 2008

Telegram z Hannoveru




Jestem... Nie mam materaca... W kuchni syf... Mam sąsiadki z Wietnamu – Huyen i Ngan... Ludzie wokół szepczą i trudno ich zrozumieć... Dużo formalności... Wprowadziła się Heidi, piłyśmy razem wino... Obiady są od 11 do 13!?... Poznałam Teresę z Hiszpanii i Duygu z Danii... Mam kurs językowy z grupą Chińczyków... Chleb drogi, ale tanie słodycze... Robimy prezentację z PR... You can do it if you really want!... Wietnamska kolacja i babskie pogaduchy… Impreza u Teresy... Remont kuchni – jemy zupki chińskie... Próbuję rozmawiać z Nataszą po rosyjsku: Ja ucila ruskawo jazyka cierez zwei goda... Klauzura z niemieckiego, egzamin z angielskiego, prezentacja na komunikację, praca z marketingu... Szalona noc z Hiszpanami na dyskotece... Glüwein jest jak Grzaniec galicyjski... Światełka, choinki i wielka piramida na Kröpke... Rozpracowałyśmy Flasha po niemiecku i mamy stronę na Interface Design... Biegamy z Huyen po sklepach i oglądamy ciuchy dla relaksu... Trzeba się uczyć... Ngan waży 36 kg... Do you want to go to Burger King to eat like a pork?… Myślę już o powrocie, więc codziennie jemy z dziewczynami, żeby się sobą nacieszyć… Umiem jeść pałeczkami… EuroNight Zug Jan Kiepura.



Więcej...

czwartek, 12 czerwca 2008

Wypisy ze słownika absurdów, część I.

E jak Edyta Herbuś reklamująca balsam wyszczuplający.

P jak pociąg ekspresowy o nazwie Prząśniczka.


Więcej...

wtorek, 10 czerwca 2008

Mój Flirt :)

- A może Flirt?- zaproponowałeś.
- A czemu nie – odpowiedziałam – zawsze to coś nowego, miła odmiana od plastikowej rutyny.
- Stacja Radom 8:48.
- Ok.

Przyjechałam o 8:25, żeby się nie spóźnić. Niestety, okazało się, że to on się spóźni i to około 50 minut… Ktoś inny może odwróciłby się na pięcie i poszedł, ale ja czekałam – wystawiałam na próbę własną cierpliwość. Przyjechał o 9:20.

Lekko podniecona od razu zajęłam miejsce w pociągu. Na początek organoleptyczne badanie wszystkich możliwych elementów – fotele wygodne, półka ciekawie kanciasta, kosz za bardzo sprężynujący, klimatyzacja działa, górne wyświetlacze się nie świecą, na dolnych napis "Warszawa Wschodnia" i nic poza tym (dotknięcie palcem nie wywołuje reakcji), duże szyby. Generalnie trochę jak w warszawskiej SKMce.

Ruszyliśmy, ale tak płynnie, że prawie tego nie zauważyłam. Nie dostaję drgawek od uderzeń kół o szyny. Na górnych wyświetlaczach pojawił się napis WARSZAWA WSCH. Z obsługi pociągu widziałam konduktora i dwóch ochroniarzy, którzy przejechali z nami całą trasę – poczułam się bezpieczniej.

Postanowiłam jeszcze odwiedzić toaletę. Oprócz świecącego się na czerwono napisu WC nie była w żaden sposób opisana. Poczekałam, bo w dobrych pociągach oznacza to zwykle, iż kabina jest zajęta. Nikt nie wychodził, a co jakiś czas zapalała się lampka z przekreślonym napisem WC. Spróbowałam otworzyć drzwi, ale nic z tego, więc wróciłam na miejsce.

Pierwsze atrakcje pojawiły się dwie stacje za Warką. Peron okazał się za wysoki i wysuwane automatycznie progi, ułatwiające wchodzenie do pociągu, uszkodziły się. Staliśmy około 10 minut, bo drzwi nie chciały się przez to zamknąć. Ruszyliśmy po interwencji obsługi pociągu. Niedługo potem zatrzymali nas na moment w polu tuż przed jakąś stacją, bo nadal coś było nie tak.

Gdy dojechaliśmy do Jeziorek myślałam, że już wszystko będzie dobrze, ale nie było. Krytyczny moment nastąpił niedaleko przed Okęciem. Staliśmy tam około 30 minut. Najpierw obsługa sprawdzała wszystkie drzwi. Potem przejechał pospieszny z Warszawy, którego prawdopodobnie puszczaliśmy z powodu jednego toru… Ale to tylko moje przypuszczenia… Gdy już wydawało się, że powinniśmy ruszać staliśmy dalej, nie wiadomo dlaczego atmosfera zaczynała się zagęszczać. Nie podano żadnego oficjalnego komunikatu. Potem ochrona złapała jednego chłystka, który ze zniecierpliwienia pociągnął za dźwignię alarmowego otwierania drzwi, blokując przy tym system i nadal nie mogliśmy ruszyć. Chcąc rozładować napięcie poszłam znów do toalety, ale nadal było zamknięte. Stojący obok ludzie również chcieli z niej skorzystać- była jedna na cały pociąg. Poszłam do konduktora zapytać czy nie dałoby się jej otworzyć. Powiedział mi, że toaleta została uszkodzona podczas kursu z Warszawy i nie ma możliwości z niej skorzystać. Na szczęście, przy okazji dowiedziałam się, że zaraz ruszymy, bo czekamy już tylko na światło na semaforze. Podzieliłam się tą wieścią z innymi podróżnymi, uspokajając ich trochę.

Udało mi się wysiąść na stacji Warszawa Zachodnia o godzinie 12:15, tak więc trasa Radom-Warszawa zajęła mi 3 godziny (nie licząc początkowego spóźnienia pociągu, bo razem z nim to 3,5 h). Warunki jazdy Flirtem nie okazały się, aż tak komfortowe jakby się to mogło wydawać na pierwszy rzut oka… Chyba już wolę stare wysłużone „kible” mazowieckie…



Więcej...

czwartek, 5 czerwca 2008

Sezon w pełni, więc coś na temat.

Erotyk (przebiegły)

Trzymam cię za ogonek
Pieszczę skórkę
wargami
językiem

Zaraz chwycę zębami
i wyssę
wszystkie soki

Ty moja słodka
truskaweczko


Więcej...

poniedziałek, 2 czerwca 2008

"Zaprawdę, dziwne z nas zwierzęta"


Zaprawdę, dziwne z nas zwierzęta

Zaprawdę, dziwne z nas zwierzęta,
gdyż tylko my, potrafimy płakać
słysząc dźwięki zwane słowami.

Zaprawdę, dziwne z nas zwierzęta
gdyż tylko my, potrafimy atakować
nieświadomie lub bez powodu.

Zaprawdę, dziwne z nas zwierzęta
gdyż tylko my, potrafimy się zabić,
nie mogąc znieść naszej odmienności.


Więcej...