niedziela, 27 grudnia 2009

Marzenia

Składając sobie życzenia przy wigilijnym stole, bardzo często życzymy sobie “Spełnienia marzeń”. Ale czym tak właściwie są marzenia? Kiedy ludzie marzą, to myślą o rzeczach, osobach, miejscach lub stanach, których nie mają, lub w których nie mogą się znaleźć.

Przedmiotami marzeń są rzeczy przyjemne, których ludzie pragną, lub do których dążą. Mogą to być dobra materialne, wtedy marzenia bywają całkiem realne, choć nie zawsze proste do spełnienia - aby dostać nowy rower albo wybudować dom. Bywają jednak czasem i takie marzenia, które są nierealne do spełnienia - aby latać jak ptaki czy cofnąć czas. Nawet to samo marzenie ma zupełnie inną wagę i szansę na spełnienie, w zależności od tego, kto marzy.

By marzenia były możliwe do realizacji należy je najpierw określić, wyartykułować jasno i wyraźnie co jest przedmiotem naszych marzeń - niekoniecznie wykrzyczeć całemu światu, ale wystarczy wypowiedzieć je w myślach. Banał… Czyżby? To opowiedz tu i teraz, bez zastanowienia jakie masz marzenia. No proszę… Czekam… Gratuluję, jeśli potrafisz.

Ja nie potrafię. Kiedyś marzyłam o bratniej duszy i o tym, żeby wyrwać się z małego miasteczka bez perspektyw. No i? Mam wspaniałego męża i dobrą pracę, odwiedziłam już kilka ciekawych miejsc na świecie. Tak, spełniły się moje marzenia, ale czy to znaczy, że to już koniec? Czy już powinnam przestać marzyć? Nie, ale prawda jest taka, że chyba przestałam… Zastanawiam się od jakiegoś czasu o czym teraz marzę…

Podróż do Peru. Dlaczego? Bo “Sto lat samotności” Marqueza, “Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki” Llosy, może trochę telenowel i historia.

Wydać książkę. Dlaczego? A musi być jakiś powód? Może dlatego, żeby zostawić po sobie jakiś trwalszy ślad oprócz nagrobka… Dla satysfakcji i radości jaką daje świadomość roli literatury w życiu człowieka - od podejścia pragmatycznego po zaspokajanie potrzeb wewnętrznych.

Nauczyć się tańczyć tango. Dlaczego? Bo to trudny, ale magiczny taniec, dostarczający wielu emocji.

Na razie tyle. Idę myśleć dalej, no i oczywiście realizować!


Więcej...

środa, 23 grudnia 2009

(S)cenka

Co niektórym opada (s)cenka z wrażenia, gdy tym czasem mnie opadają ręce, a nawet odpadają uszy gdy tylko słyszę w radiu tę reklamę… Sepleniący jegomość żali się doktorowi, że mu szczęka opada.

Przekaz jest sam w sobie irytujący, a rozdrażnienie potęguje jeszcze częstotliwość nadawania spotu, aż odechciewa mi się słuchać radia. Skoro reklama ta wzbudziła we mnie emocje (nieważne, że negatywne), to powinno oznaczać, iż spełniła swoja funkcję. Tak jednak nie jest, ponieważ z całej reklamy pamiętam irytujący i tandetny przekaz o (s)cence, a nie jestem w stanie określić co jest reklamowane. Teraz już wiem, bo postanawiając napisać na ten temat sprawdziłam firmę, ale jeszcze kilka dni temu opowiadając znajomym o tym spocie wymieniłam nazwę firmy konkurencyjnej – tej dla idiotów. Majaczyło mi się tylko nieśmiało, że chodzi o branże AGD.

A poza tym ten karp… zupełnie nie zgrywa się z reklamą radiową, jakby był z innej bajki. Chociaż muszę przyznać, że jedna z pierwszych odsłon (s)cekaaa łopadaaa z Azjatą była nawet śmieszna.


Więcej...

niedziela, 20 grudnia 2009

Świąteczne ciasteczka orientalne


500 g mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
250 g cukru pudru
250 g masła
200 g siekanych migdałów
2 jajka
szczypta mielonego cynamonu
½ łyżeczki mielonych goździków
½ łyżeczki mielonego kardamonu
szczypta mielonej gałki muszkatołowej lub kwiatów muszkatołowca
szczypta soli

Mąkę z proszkiem do pieczenia i cukrem pudrem przesiać (lub przesypać) do miski. Dodać przyprawy, jajka i szczyptę soli. Masło pokroić w kawałki i dodać razem z migdałami.

Całość ugnieść lub ukręcić mikserem na grudkowatą masę. Następnie wyrobić energicznie na stolnicy gładkie ciasto i uformować dwa wałki. Tak przygotowane porcje ciasta owinąć w folię i włożyć do lodówki na ok. 30 minut.

Rozgrzać piekarnik do temperatury 180°C (z termo obiegiem 160°C). Rozwałkować ciasto na grubość ok. ½ cm i wycinać w nim ciasteczka za pomocą foremek. Wyłożyć blachę papierem do pieczenia i ułożyć na niej ciastka. Piec ok. 10 minut na środkowym poziomie piekarnika.

Ostudzić i zajadać!

Jedno ciastko ma ok. 70 kcal/294 kJ (jeżeli ktoś zwraca na to uwagę w święta :P)



Przepis na podstawie: „Ciasteczka. Wyszukane smakołyki z całego świata” Neumann&Göbel Verlagsgesellschaft GmbH, oprac. przepisów Sylvia Winnerwisser


Więcej...

środa, 16 grudnia 2009

Karp

Generalnie za tą rybką nie przepadam, ale trójkowego karpia pochłaniam ze smakiem w każdej ilości. Oczywiście nie chodzi tu już o rybę, ale o piosenkę, którą co roku śpiewają przed świętami Bożego Narodzenia redaktorzy Programu Trzeciego Polskiego Radia.

Te piosenki są wręcz naładowane pozytywną energią – można poczuć, że cała ekipa musi się przy tym nagraniu dobrze bawić. Teksty są dowcipne, a to, że nie śpiewają piosenkarze, a dziennikarze (każdy jak potrafi) nadaje tym utworom specyficzny charakter. Co roku zmienia się tekst zwrotek, ale refren pozostaje ten sam:

Krok po kroku, krok po kroczku,
najpiękniesze w całym roczku
idą święta, idą święta!


Tegoroczny Karp jest już dziesiąty, więc w sklepach muzycznych pojawiła się specjalna płyta z karpiami, a dochód z jej sprzedaży będzie przekazany na szczytny cel.

Więcej informacji na stronie http://www.polskieradio.pl/trojka/idaswieta/


Więcej...

środa, 2 grudnia 2009

Niedosyt

Muszę pisać. To jest jednak nałóg. Można nad tym zapanować - powiedzieć sobie, że są rzeczy ważniejsze, że nie ma się czasu - ale to działa tylko na krótko. Z czasem natłok myśli staje się nie do zniesienia. Kropla po kropli drąży skałę umysłu.

Nie każda myśl nadaje się do tego, żeby ją wypowiedzieć od tak np. do kolegów z pracy. Bo czy warto podejmować temat obaw przed macierzyństwem lub krytyki literackiej czy poezji? Są takie tematy, do których cieżko znaleźć rozmówcę. A przecież papier przyjmie wszystko. Ludzie zbyt szybko mogą uznać cię za głupca, dlatego, że nie mogą cię zrozumieć.

Zbyt często ulegamy pokusie dostosowania się do ogółu, zaczynamy być jak inni, zamiast żyć własnym życiem. Jemy fast-foody, oglądamy kiczowate superprodukcje, a potem tylko jeździ nam po kiszkach niezdrowe żarcie, a w głowie pulsuje pustka i niedosyt po skończonym seansie. Niektórzy chyba potrafią się tym zadowolić, inni narzekają, ale wciąż robią to samo, tylko nieliczni próbują to zmienić.

Ja wyję do księżyca w pełni, modląc się o to, by obudził we mnie artystyczną bestię, która wierci się niecierpliwie. Ciekawe tylko czy zdołam ją ujarzmić i wykorzystać jej zdolności w odpowiedni sposób.


Więcej...