niedziela, 31 stycznia 2010

WCK

„Wszystko, co Kocham” reż. Jacek Borcuch

WCK to akronim, który jest nazwą punk rockowego zespołu, założonego przez bohaterów filmu. Skrót ten pochodzi oczywiście od frazy „Wszystko Co Kocham”, gdyż to właśnie muzyka stanowi jedyny środek na wyrażenie własnego "ja" Janka i jego szkolnych kolegów.

Ten film jest jak cebula (tudzież ogr) – ma warstwy.

Warstwa najbardziej zewnętrzna filmu, to obraz lat osiemdziesiątych widzianych oczyma nastolatków. Dla osoby, która nie przeżywała sama tych wydarzeń i ma na ten temat jedynie ogólne informacje, jest to ciekawa panorama, wzbogacona o elementy humorystyczne. A może nawet komedia?

Warstwa wewnętrzna zawiera w sobie analizę psychologiczną pokolenia kończącego szkołę średnią w okresie stanu wojennego. Bohaterowie mają głowy pełne szalonych pomysłów, chcą się bawić i korzystać z życia i jego uciech, jako że niedawno przekroczyli próg pełnoletniości. Palą papierosy, chodzą na wagary, próbują seksu, krzyczą i śpiewają co im ślina na język przyniesie. Nie biorą jednak pod uwagę obowiązków związanych z dorosłością – odpowiedzialności za własne czyny. Tymczasem życie w Polsce w latach osiemdziesiątych nie było wcale takie wesołe i beztroskie. Trzeba było bardzo uważać, żeby nie się narazić i nie zostać aresztowanym i internowanym.

Co warto jeszcze podkreślić, Borcuch nie sili się na moralizatorski ton, nie ocenia – zostawia widzom prawo do indywidualnej oceny zdarzeń. Bohaterowie filmu nie są czarni albo biali (całkiem źli, albo dobrzy – tak jak w amerykańskich produkcjach). Film przedstawia ludzi szarych, normalnych, którzy w momencie wyboru, nie zawsze podejmują słuszne decyzje. Doskonałym przykładem jest postać ojca Janka (w tej roli Andrzej Chyra), który jest zawodowym wojskowym i należy do partii komunistycznej. Fakt ten wcale nie oznacza, iż popierał on komunistów. Ojciec nie miał nic przeciwko temu, że jego żona należała do Solidarności, ani temu, że syn grał punk rocka i śpiewał o wolności.

Gorąco polecam!

Oficjalna strona filmu: http://www.allthatilove.pl/


Więcej...

czwartek, 28 stycznia 2010

Klara and Bee Gees

Wczorajsze popołudnie Klara spędziła samotnie w domowych pieleszach. Poświęciła mieszkanie przy okazji wizyty miejscowego kleryka, a potem uduchowiona zrobiła pranie i otworzyła butelkę czerwonego wina.

Z każdą kroplą wina wypełniała ją energia i chęć do spożytkowania jej w kreatywny, aczkolwiek niecodzienny sposób. Postanowiła coś ugotować.

Zajrzała do lodówki, ale jej zawartość nie była zbyt imponująca: resztka żółtego sera, kawałek kiełbasy i pieczonego schabu, rukola, suszone daktyle, słoik kiszonej kapusty i pół główki (prawie)świeżej. Jednogłośnie dominowała w ogóle niejedzona kapusta… A może bigos? Nigdy go jeszcze nie gotowała, ale stwierdziła, że to nie może być trudne – kapusta z mięsem.

Klara zajrzała do książki kucharskiej, żeby sprawdzić przepis i zbladła. Znalazła tam kilka różnych receptur od bigosu tradycyjnego przez litewski, myśliwski, hultajski i węgierski... Wszystkie propozycje łączyła bardzo długa lista składników i czas gotowania – przynajmniej 3 godziny. Z braku składników takich jak jagody jałowca, postanowiła zaryzykować i zmodyfikować recepturę, a z braku kompana do picia, podzielić się winem z bigosem.

Ostatecznie do dużego garnka trafiły:
• kapusta kiszona
• kapusta świeża biała
• liść laurowy
• kilka kulek ziela angielskiego
• kubek bulionu wołowo/drobiowego
• duża cebula
• 3 ząbki czosnku
• 3 suszone grzybki
• suszone śliwki
• suszone daktyle
• kiełbasa
• schab
• trochę rukoli
• szklanka czerwonego wina
• pieprz i ostra papryka

Więcej grzechów nie pamiętam. Jako że bigos lepiej jeść po odgrzaniu, degustacja nastąpi wkrótce. Trzymajcie kciuki, żeby po tym eksperymencie Klara nie przestała być mężatką…




Więcej...

czwartek, 21 stycznia 2010

Spotkanie w alternatywnym świecie

Tego dnia Klara obudziła się tuż przed świtem. Włożyła odświętną koszulę z falbankami przy rękawach i zaplotła włosy w dwa warkocze, przyozdabiając je lśniącymi strunowymi garotami – gdy przebywa się wśród ludzi warto wyglądać atrakcyjnie, należy jednak pamiętać, że nie wszyscy są mili i spokojni.

Do plecaka spakowała naręcza suszonych borowików, kilka garnuszków z miodem i pętko obsuszonej kiełbasy – wszystko na handel, żeby zarobić parę złociszy na chleb, mąkę i kaszę. Założyła długie skórzane buty i płaszcz z zajęczych skórek, sięgający jej do kolan, bo na dworze panowała zima. Tak przygotowana, opuściła swój domek na skraju puszczy Ursualis.

Mróz zelżał. Niebo przykrywała gęsta warstwa chmur, z których zaczął padać deszcz. Na trakcie zalegała breja roztapiającego się śniegu. Klara szła wolno, klnąc pod nosem, na deszcz. Było jej zimno i mokro, a do miasta Warchawa było kawał drogi.

W pewnym momencie usłyszała miarowe dudnienie. Obróciła się i zobaczyła trzech jeźdźców galopujących w jej kierunku. Nie zastanawiając się długo, rzuciła się w bok wielkimi susami, brodząc w śniegu, aby uniknąć stratowania. Na szczęście miała dość czasu na ucieczkę.

Tyle samo szczęścia nie miała, idąca przed nią, postać w białym płaszczu. Próbując zejść z drogi, potknęła się i przewróciła. Jeźdźcy zdołali ją ominąć, ale błoto bryzgające koniom spod kopyt, wybrudziło jej ubranie.

Tętent kopyt zaczął się oddalać, ale postać nadal leżała skulona na ziemi. Klara podeszła więc sprawdzić, czy nic się nie stało.
- Przepraszam. Wszystko w porządku?
- Nic nie jest w porządku! Pieprzone gnoje! Myślą, że wszystko im wolno, jak mają wielkie zwierzę między nogami!
Klara uśmiechnęła się lekko na wzmiankę o mężczyznach i pomogła kobiecie wstać. Poszkodowana tymczasem kontynuowała wypowiedź:
- Jak ja teraz wyglądam, mój nowy płaszcz… a gdzie torba? – kobieta podniosła z ziemi brązową skórzaną torbę – jest cała, na szczęście, Ciemna.
- No tak, brązowa skóra nie brudzi się tak jak jasna wełna – zauważyła rzeczowo Klara.
- Nie torba, ja. Dzięki za pomoc, mów mi Ciemna – powiedziała kobieta i podała rękę na przywitanie.
- Klara – odrzekła Klara odwzajemniając uścisk – wybierasz się do miasta?
- Niestety tak. Masz może tytoń?

Tak oto Klara spotkała Ciemną. Jeśli też chcecie ją poznać, skierujcie swoje kroki na ten trakt http://ciemna-masa.blog.onet.pl/


Więcej...

niedziela, 17 stycznia 2010

Cisza

Zimą w mieście rządzi cisza.


Ptaki nie śpiewają. Część odleciała do ciepłych krajów, a pozostałe oszczędzają gardła i wylatują z gniazd tylko po to, żeby napełnić żołądek. Cicho, ciszej…

Silniki samochodów pracują wolniej i ciszej, a koła mozolnie ślizgają się na śniegu. Nie poddają się tylko stare, poczciwe Ikarusy, przemierzające ulice z głośnym warkotem. Ale i na nie zimowa cisza ma swoje sposoby, przerywając ich trasy w połowie drogi. Cicho, ciszej…

Nie słychać stukotu damskich obcasów o płyty chodników, ani głośnych rozmów. Ludzie chowają się w mieszkaniach z gorącym kaloryferem i kubkiem ciepłej herbaty. Bliższy jest nam monitor komputera, niż przyjaciele w innej dzielnicy, więc telefon dzwoni rzadziej. Cicho, ciszej…

Nawet ciężkie cielska lokomotyw i wagonów słuchają się zimowej ciszy. Suną bezgłośnie po szynach, pozwalając sobie tylko czasem, na rozpaczliwy jęk hamulców. Niekiedy cisza domaga się większej ofiary, więc pociągi stają gdzieś pomiędzy stacjami i zmuszają swoich pasażerów do oddania hołdu ciszy. Cicho, ciszej…



Więcej...

środa, 13 stycznia 2010

Welcome to England

It's not the first time, when Tori Amos is accompanying me on the road of life.



I'm planning a new adventure. Together with friends we are going to visit Great Britain in May. We have already booked the tickets for a plane.
We have some crazy ideas about places to visit e.g. Devil's Bridge, castles, dungeons, and pubs...


Więcej...

sobota, 2 stycznia 2010

Gustowny, interesujący, smakowity

Gustowny, interesujący, smakowity - właśnie takie przymiotniki cisną mi się na usta kiedy wchodzę na blog White plate, którego autorem jest Liska. To moje świeże odkrycie w sieci, a w ramach postanowień noworocznych zamierzam na niego regularnie zaglądać :)

Biały talerz to blog kulinarny (stąd właśnie ta smakowitość). Autorka, oprócz niekwestionowanego zmysłu kulinarnego, ma również dar pisania w bardzo interesujący sposób o swojej fascynacji kuchnią, źródłach inspiracji kulinarnych i podróżach, co bardzo motywuje do skorzystania z zamieszczanych przez nią przepisów. Dodatkowo do każdego wpisu dodaje fotografie, które w niesamowity sposób prezentują nawet bardzo proste potrawy - aż ślina cieknie na sam widok.

Treść i forma dają razem niezwykle gustowny przekaz. Serdeczne pozdrowienia i gratulacje dla Liski, a was zapraszam do talerzy http://whiteplate.blogspot.com/ (oby było więcej takich ciekawych miejsc w sieci...).


Więcej...