środa, 16 lipca 2008

Odcinek II – Francja

W rozpędzonym do 320 km/h pociągu z Frankfurtu nad Menem do Paryża, rozpoczęliśmy kolejny etap podróży.

Paryż przywitał nas kolejkami do automatów z biletami i labiryntem korytarzy na stacjach metra. Stare, rozklekotane wagoniki oraz klaustrofobiczne i brudne stacje nie nastrajają pozytywnie do tego miejsca. Wszędzie są tłumy, a pędzący ludzie nie dają innym czasu na zastanawianie się, tudzież podziwianie przepięknej, zabytkowej architektury.

Jedliśmy średniej klasy obiady za 30 € (za dwie osoby), ale naprawę warte swojej ceny np. sałatka z krewetek i awokado, grillowane kalmary z ryżem, udka kurczaka zapiekane z warzywami na słodko, na deser tarta z owocami, a na koniec kawa.

Zdobywamy 2/3 Wieży Eiffla. Wbrew obiegowym opiniom 700 schodków nie jest tak trudne do przejścia : ) Na sam czubek niestety nie docieramy, bo kolejka jest na kilka godzin stania, a do tego jedyna kasa na naszym poziomie była zamknięta.



Kolejki są zresztą wszędzie… Dlatego nie udało nam się dostać do Musee d’Orsay za pierwszym razem, ale w czwartek przyjechaliśmy wcześniej i wszystko poszło gładko. Niestety gdzieś w połowie zwiedzania rozładowały się nam baterie w aparacie…



Z obowiązkowych punktów programu udało nam się jeszcze odwiedzić Łuk Triumfalny i Centrum Georgesa Pompidou, które trochę nas rozczarowało, bo oczekiwaliśmy większej możliwości interakcji, a znaleźliśmy przede wszystkim tradycyjną galerię sztuki współczesnej.



Żeby trochę odpocząć od miejsc typowo turystycznych urządzaliśmy sobie liczne spacery krętymi uliczkami dziesiątej dzielnicy i nie tylko. Paryż rzeczywiście wygląda uroczo i spokojnie wieczorem. Można całkiem samotnie spacerować po przystani nad Sekwaną.



Jednego dnia wybraliśmy się na wycieczkę do niewielkiego miasteczka o nazwie Dieppe położonego nad brzegiem kanału La Manche. Kamienista plaża, klify, średniowieczny zamek na wzgórzu robiły niesamowite wrażenie – szkoda tylko, że akurat zmieniała się pogoda i zwiedzanie utrudniały gwałtowne ulewy.



Nie żałujemy jednak tego wyjazdu, bo w Dieppe jedliśmy niezapomniany obiad… Nie będę wchodzić w szczegóły, podam tylko dania główne: płaszczka po normandzku i mule w śmietanie. Pycha :)

Brak komentarzy: