niedziela, 13 lipca 2008

Odcinek I – Niemcy

Niemcy pojawiły się w planie podróży z dwóch powodów. Na pierwszym miejscu był z pewnością mój sentyment - chęć odwiedzenia znajomych w Hannoverze, poczucia interkulturalnej atmosfery i słodkawego zapachu tego miasta. Z drugiej strony, nie wiele mniej ważny był fakt przejazdu ICE - najszybszymi pociągami w Niemczech. Czyli dla każdego coś miłego :)

W Berlinie spędziliśmy godzinę na nowoczesnym dworcu Berlin Hauptbahnhof. Ciężko się trochę tam połapać gdzie co jest, a pędzące tłumy na pewno tego nie ułatwiają. Zjedliśmy mega kebab na obiad – tzn. po normalnej porcji, ale w Niemczech dają je tak duże, że ciężko zjeść :) A potem było nasze pierwsze, wygodne i ciche, ICE.

Hannover powitał nas znajomym widokiem dworca oraz zapachem świeżego pieczywa, lukrecji i smażonej chińszczyzny. Nikt na nas nie czekał, więc pojechaliśmy tramwajem na wskazany przystanek i siedzieliśmy tam, bo deszcz lał strumieniami. Gdy przestało padać pojawiły się znajome twarze Huyen i Ngan.



Byliśmy zmęczeni, ale szczęśliwi. Daliśmy im prezenty (polskie słodycze i wielkanocne palmy), a w zamian otrzymaliśmy dwa słomiane kapelusze i wietnamską ucztę na kolację. Maciek przypomniał sobie słodycze, którymi kiedyś częstowała nas Ngan (coś w stylu suszonych śliwek obtoczonych w imbirowej mazi?). Myśleliśmy, że może nas poczęstuje, ale oczywiście dała nam całe pudełko O MAI.



Na drugi dzień zrobiliśmy kilka pożegnalnych zdjęć, spakowaliśmy się i ruszyliśmy dalej. Musieliśmy jeszcze kupić Mezzo Mixa (mieszanka coli z sokiem pomarańczowym), bo pewien colo-maniak, by nie wytrzymał oraz świeże bułki z piekarni na dworcu, przed kolejną podróżą ICE.



Frankfurt nad Menem został dołączony do planu podróży bardzo późno, w sumie tylko po to, żeby nie było problemu ze zdążeniem na pociąg do Paryża. Okazał się jednak zaskakująco miłym miejscem. Dworzec był ładny i zadbany, nasz pokój w hotelu przytulny i niedrogi.



Pogoda dopisywała, więc byliśmy na spacerze nad Menem. Panorama miasta wyglądała bardzo interesująco. Z jednej strony widać było strzelistą wieżę (chyba) gotyckiej katedry, a z drugiej nowoczesne drapacze chmur. Mamy nadzieję jeszcze tam wrócić.

Brak komentarzy: