Ja też uległam. Byłam wczoraj w kinie na „Kochaj i tańcz”. No i?
Bajeczka w stylu hollywoodzkim. Dosłownie kilka fajnych scen, a poza tym historia niesamowicie przewidywalna. Damięcki swoim tańcem wcale nie zachwycił. Brakowało mi w jego ruchach płynności, każdy gest wydawał się wykonywać z ogromnym wysiłkiem. Walczył ze swoim ciałem i z niewidzialnym duchem w rytm muzyki – może marzy mu się angaż do filmu akcji?
Nie mogę również przemilczeć irytującego product placementu (reklamowania produktów w trakcie filmu). Z marszu można wymienić sponsorów np. Apple, Apart, Reserved.
Generalnie bez rewelacji, zapowiadało się lepiej. Szczerze mówiąc nie jestem szczególną fanką takich filmów. Jako dziecko bardzo lubiłam musicale i filmy muzyczne, więc może dlatego skusiłam się na „KiT”, ale niestety rozczarowałam się. Muszę przyznać, że nawet na „Mamma Mia” bawiłam się lepiej.
piątek, 13 marca 2009
Wszystkich kusi KiT
Etykiety:
film,
kochaj i tańcz,
recenzja,
refleksja
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz