Centrum miasta. Nowoczesna architektura. Restauracja o królewskiej nazwie, niewidoczna z zewnątrz, bo ukryta w zaciszu biurowca. Design wnętrza onieśmiela – czerń na ścianach i suficie rozświetlona srebrem luster i błyskotek, no i ta ściana pluszczącej wody.
Dreszcz tremy na plecach. Co? Jak? Czy dobrze wyglądam? I wtedy słyszę ją… Airplanes Take you away again…
On się uśmiecha. Inni panowie grzecznie witają. Rozbraja mnie ich wyspiarski akcent i mało oficjalne sweterki. Gra pozorów – trochę biznesu, ale więcej plotek. Wino rozluźnia i rozwiązuje język. Skoro woda spływa za plecami zamawiam rybkę. A potem dyskusja schodzi na różnice między wędkarstwem słodkowodnym a morskim…
Ona jest z nami cały czas i subtelnie mnie woła. Wyłączam się. Nie podążam za tokiem rozmowy. Patrzę na płatki śniegu za oknem – typowo wiosenny wieczór. Słucham Tori i rozkoszuję się winem z ogromnego kielicha.
Am I a hoochie woman?
sobota, 28 marca 2009
Wieczór Royal
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz