czwartek, 3 czerwca 2010

Klara w ciepły wiosenny dzień

Mocne promienie porannego słońca obudziły Klarę. W pokoju zrobiło się nieznośnie jasno i gorąco, więc nie próbowała nawet spać dłużej. Chlust zimnej wody na twarz orzeźwił ją i dodał energii. Pomimo tego, że dzień był świąteczny, założyła wygodne męskie odzienie - postanowiła wybrać się na konną przejażdżkę, więc bardziej liczył się komfort niż elegancja. Zjadła kromkę chleba z miodem i wyszła na podwórze.

Powietrze było krystalicznie czyste po wczorajszych burzach, więc słońce świeciło tak silnie, że musiała mrużyć oczy. Nie zrażając się tym poszła do stajni. Tam czekała na Klarę zniecierpliwiona klacz Integra. Biedaczka bardzo chciała rozprostować kości, bo przez ulewne deszcze w ostatnich tygodniach nie miała możliwości pobiegać.

- Witaj piękna! – powiedziała Klara, głaszcząc Integrę po pysku. – Mam ochotę na długą przejażdżkę, a ty?
Klacz nie odpowiedziała, gdyż nie była obdarzona nadprzyrodzonymi zdolnościami, a Klara, nie czekając na odpowiedź, zajęła się przygotowaniem konia do podróży.

Gdy zwarte i gotowe stanęły w bramie na podwórze nie wiedziały dokąd ruszyć. To znaczy Klara nie była pewna gdzie chce dotrzeć, chciała po prostu poczuć wiatr we włosach. Integra zdecydowała za nią i ruszyła w kierunku kasztanowej alei.

Po chwili kłusowały wzdłuż łąk i pól, na których pięknie zieleniły się młode rośliny. W miarę jak zbliżały się do rzeki, na polach pojawiało się coraz więcej kałuż. W wyniku ulewnych deszczy, rzeka wezbrała, zalewając okoliczne pola. Klara zmartwiła się bardzo, widząc zalane krzaczki truskawek.

Przejeżdżając przez kolejne wsie widziała tłumy ludzi, którzy wylegli z domostw. Jedni zbierali się na placach i skwerach i oglądali występy wędrownych komediantów, inni rozgrzewali ciała, zmęczone wilgotnymi dniami i gaworzyli z sąsiadami. Na płotach suszyły się zamoknięte sprzęty. Niektórym nie było wcale do śmiechu, kiedy z tobołami na plecach musieli opuścić zalane chałupy nad rzeką i szukać schronienia u rodziny, mieszkającej poza zasięgiem wody.

Jeszcze inni wybrali się na świąteczne targowisko. Tłum zajmował nie tylko plac targowy, ale również cały trakt, więc Klara miała problemy z przejazdem. Na dodatek ludzie zamiast usuwać się z drogi, złorzeczyli, że nie powinna tędy jechać. Z trudem powstrzymała się przed stratowaniem jednej, wyjątkowo wrednej niewiasty.

Po takim ciepłym przyjęciu we wsi Klara z Integrą zboczyły z traktu w las. Tutaj również panował gwar, ale o wiele bardziej przyjemny, bo korony drzew aż trzęsły się od świergotu ptaków. Wolnym stępem snuły się po leśnych dróżkach. Soczysta zieleń liści uspokajała, a zapach kwitnących akacji upajał.

Klara postanowiła zakończyć przejażdżkę, dopiero kiedy słońce skryło się z chmurami i poczuła pulsujący w żołądku głód.


2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Juz nie bede pisac co mi przyszło na mysl po przeczytaniu tego!!! Ale PANI KLARA jest zbereźna!!! I to bardzo a tym najbardziej z rana!!!
rodzikowa

Anonimowy pisze...

Już nie bede pisac co mi przyszło na mysl po przeczytaniu! ale moge powiedziec ze PANI KLARA jest strasznie zbereźna, a z rana najbardziej!!!
rodzikowa