niedziela, 27 lutego 2011

Adele

Klara poznała księżniczkę Adelę, w czasach kiedy często chwytała za miecz lub łuk, by wałczyć z bestiami chaosu. Adela lubiła kryć twarz pod kapturem i wydawała się być nieśmiałą i delikatną niewiastą, ale w rzeczywistości była bardzo charyzmatyczną przywódczynią. Potrafiła sprawnie dowodzić wielką armią, a dzięki rozwiniętym zdolnościom dyplomacji, zdołała przeciągnąć na swoją stronę najbardziej oporne oddziały.

Jakiś czas temu Klara znowu usłyszała o Adeli. Tym razem w postaci charyzmatycznej, młodej brytyjskiej piosenkarki o niesamowitym głosie. Adele jest urzekająco (hmmm… jakby to powiedzieć…) normalna? Prostolinijna? Ciepła? A jednocześnie czaruje głosem. Potrafi nim ukołysać, a zaraz potem wychłostać.

Uwagę Klary przykuł teledysk do piosenki „Rolling In The Deep”, który przypomina zwiedzanie muzeum sztuki współczesnej. Adele przez całą piosenkę siedzi na krześle, ale teledysk jest niesamowicie interesujący, a piosenka niesie ze sobą niesamowitą energię. Aż chce się znowu chwycić za rękojeść miecza i wyruszyć na podbój świata.

Tymczasem Adele podbija serca fanów na całym świecie. Klara natomiast zamierza przysłuchiwać się jej częściej i trzymać kciuki za rozwój kariery.







Więcej...

poniedziałek, 14 lutego 2011

Czarny łabędź

„Naprawdę chcecie na to iść? To taki dołujący film…” – te słowa usłyszeliśmy od znajomego, gdy powiedzieliśmy, że wybieramy do kina na „Czarnego łabędzia”. Chwilę potem zapanowała konsternacja, a powietrze zrobiło się ciężkie od iskier przeskakujących po neuronach. Jednak, pozytywne opinie krytyków przeważyły szalę i postanowiliśmy zaryzykować.

No i? Żadne z nas nie wyszło z kina zdołowane. Ten film mogę zdecydowanie określić jako interesujący, trzymający w napięciu, przejmujący, a nawet przerażający, ale nie dołujący. Reżyser w bardzo ciekawy sposób ukazał kulisy pracy profesjonalnych tancerzy baletowych. Historia, owszem nie kończy się klasycznym happy endem, jednakże zakończenie jest dramatyczne, ale nie smutne. W gruncie rzeczy bohaterka odnosi zwycięstwo nad... samą sobą.

Jeśli już miałabym się do czegoś doczepić to do ilości efektów specjalnych, których na mój gust było ciut za dużo. Wolałabym momentami niedopowiedzenia potęgujące napięcie, niż dosłowne obrazy postępującej mutacji. Ale to moje subiektywne odczucie, którego nie podzielali moi współtowarzysze.

Mam nadzieję, że nie zdradziłam zbyt wielu szczegółów, tym którzy jeszcze nie widzieli „Czarnego łabędzia”. To naprawdę dobry film, interesujący zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn. Wszystkim gorąco polecam!




Więcej...