Nasze zaspane oczy zobaczyły dworzec w Wiedniu przed 9 rano. Potem było szukanie hotelu, który miał być tuż za Warszawą… Oczywiście doba hotelowa zaczynała się od 14:00, więc tylko zostawiliśmy plecaki i ruszyliśmy dalej na podbój Wiednia.
Pojechaliśmy metrem do centrum i szwendaliśmy się po wąskich uliczkach między zabytkowymi kamieniczkami. Nie mogłam sobie darować, żeby chociaż z zewnątrz nie zobaczyć austriackiej biblioteki narodowej – tak, wiem, że to zboczenie. Widzieliśmy również słynny Stephansdom (Katedra św. Szczepana) i wiedeńską operę. Było strasznie gorąco, a my byliśmy strasznie zmęczeni, więc nie potrafiliśmy cieszyć się w pełni urokami miasta.
+001.jpg)
Dopiero po kąpieli i popołudniowej drzemce ruszyliśmy na podbój Wiednia z większą przyjemnością. Zwiedziliśmy wesołe miasteczko na Praterze, a potem był Apfelstrudel i Sachertorte na starym mieście oraz wieczorny spacer po Hofburgu.
+006.jpg)
Cały kolejny dzień spędziliśmy na zwiedzaniu pałacu Schönbrunn. Widzieliśmy tam piękne obrazy, meble i kilbe cesarskiej rodziny. Sporo czasu zajęło nam też obejrzenie cesarskich ogrodów, gdzie, oprócz kolorowych rabatek, znaleźliśmy labirynty i plac zabaw dla dzieci w każdym wieku.
+017.jpg)
Zostaliśmy również zaproszeni do piekarni przy pałacu na pokaz tradycyjnego wyrabiania Apfelstrudla – oczywiście z poczęstunkiem : ) Musimy kiedyś spróbować go upiec.
+009.jpg)
Zmęczeni zwiedzaniem poszliśmy na obiad. Chociaż knajpka nie była ekskluzywna, to jedzenie okazało się naprawdę dobre - zamówione przez nas sznycle ledwo mieściły się na talerzach. Potem wzięliśmy plecaki i ruszyliśmy na dworzec. Tam czekała nas miła niespodzianka, bo 2 godziny spędziliśmy w poczekalni pierwszej klasy – telewizor, wygodne fotele, darmowa kawa i zimne napoje : ) Ostatnią atrakcją podróży był przedział sypialny w pociągu Chopin z Wiednia do Warszawy. Wracaliśmy do domu zastanawiając się, kiedy uda nam się powtórzyć tę szaloną wyprawę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz